niedziela, 19 marca 2017

BLACK HEAD - Pilaten

TEST!
Tak jak już zapowiedziałam na facebook'u, oto dzisiaj przed Wam test, rozsławionej już czarnej maski! :D Wspomniałam również, że chce go w pewien sposób urozmaicić, więc wciągnęłam w to wszystko mojego mężczyznę. Będziecie mogli zatem zapoznać się z odczuciami kobiecymi oraz męskimi, jak i przy okazji zobaczyć jak maska działa na różnych typach cery. 

Zaczynajmy! 


Nie wiedziałam czy w ogóle się u mnie to sprawdzi, więc w pierwszej kolejności sięgnęłam po saszetki. Ja znalazłam je u siebie w Drogeriach Polskich - 2,99zł za sztukę. 

Na opakowaniu możemy przeczytać: Maseczka przeznaczona do systematycznego stosowania pielęgnacji cery tłustej i mieszanej (w szczególności), ze skłonnością do występowania zaskórników i wągrów oraz rozszerzonych porów skórnych. 

Po przeczytaniu tego, mówię, tak to jest coś dokładnie dla mnie. Nie muszę więc mówić, że pokładałam w niej ogromne nadzieje. 
Na przygotowaną wcześniej skórę, nałożyłam nam maski. Nie da się w nich niestety wyglądać dobrze :D 


Po pierwsze, myślałam, że jedna saszetka spokojnie starczy na całą twarz (jestem do tego przyzwyczajona, bo w przypadku prawie każdej maski, tak było). Tutaj niby twarz została pokryta, ale było widać, że jeszcze trochę brakuje. 
Samą maskę nakładać się przyjemnie i nie jest to skomplikowane. Moim zdaniem ładnie pachnie, natomiast mój mężczyzna nie czuł żadnego zapachu, więc musicie sami sprawdzić, albo któremuś z nas uwierzyć :D
Trochę trzeba czekać, aż zaschnie, a producent nie określa w jakim czasie to nastąpi. Zdążyliśmy więc dokończyć Star Wars'y, a maska zaschła. 
Okej, przejdźmy do zdejmowania. 
Jak wiadomo maska powinna ładnie zejść w całości, jako taki duży czarny płat. No i już tutaj zaczęły się schody. PRAWDOPODOBNIE jest to spowodowane tym, że było jej po prostu za mało na twarzy :c Odchodziła w takich większych kawałkach. Na moje pytanie: ,,czy boli?", nie otrzymałam odpowiedzi, więc zabrałam się za ściąganie swojej. I CO? Prawie się popłakałam :c Tutaj faceci mają lepiej, bo ze względu na to, że golą twarz, maska nie ciągnie przy zdejmowaniu, malutkich włosków na twarzy. W przypadku kobiet - dostajemy w gratisie depilacje. 
Zdjęłam tyle ile mogłam, resztę zmyłam, ponieważ bolało za mocno. 

Maskę testowaliśmy na dwóch typach cery: mieszana i sucha.
I powiem szczerze, że u nas nie zrobiła prawie nic? U niego było widać, że zdjęła suche skórki, u mnie natomiast nie wiele było czegokolwiek na masce po jej zdjęciu. Na pewno wygładziła twarz i pozbyliśmy się nadmiaru sebum. Pomimo walki przy ściąganiu, skóra nie była podrażniona. Po zdjęciu maski nie ma efektu ściągnięcia skóry, nie czuje się dyskomfortu. Nie zdziałała nic na polu, do którego jest głównie przeznaczona, czyli do walki z wągrami i zaskórnikami. A na to liczyłam najbardziej. 

Podsumowując: 

+ gładka i miękka twarz
+ zdjęty nadmiar sebum
+ rano, twarz nadal gładka i bez nadmiaru sebum 
+ nie podrażnia 
+ nie ma efektu ściągnięcia skóry 
 

- ból przy ściąganiu
- nie zrobiła nic z wągrami 
- mała zawartość w opakowaniu 

Jak dla mnie maska godna uwagi, bo podejrzewam, że może więcej zdziałać przy regularnym stosowaniu. Tak jak wskazuje producent, polecam bardziej do skóry tłustej i mieszanej, chociaż przy suchej też nie zrobiła krzywdy. Tak jak wspomniałam, uwagi godna, ale u mnie nie wywołała WOW. Znam lepsze i co najważniejsze o, o wiele lepszym działaniu.
Jakby były jeszcze jakieś pytania, a nie padła odpowiedź na nie w notce to proszę śmiało.
 

A na sam koniec recenzja mojego mężczyzny:

,,Ile jej dajesz?"
,,Szczerze? 1. Chociaż właściwie dałbym 0".


Możecie zasugerować się albo krytycznym nim, albo mną, ale na pewno uważajcie przy ściąganiu, bo naprawdę może zaboleć :D

Dziękuję za poświęcony czas i życzę udanej niedzieli!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyszukiwarka