sobota, 25 marca 2017

GET READY WITH ME!

Tak jak zapowiadałam na facebook'u dzisiaj przedstawię Wam moje przygotowania do większego wyjścia! :D

W momencie kiedy szykuje mi się taka okazja, lubię poświęcić trochę więcej czasu na makijaż, na przygotowanie twarzy, na włosy, na wybór stroju itd. bez jakiegokolwiek gonienia się, bo wiem, że chce stworzyć coś co musi przetrwać na przykład całą noc.



No to zaczynamy! :)


W pierwszej kolejności oczywiście sięgam po specyfik, który dobrze oczyści moją skórę i przygotuje ją na przyjęcie maseczki. Znacie to już z wpisu o pielęgnacji wieczornej, jak widać w porannej też się pojawia c:


Następnie na oczyszczoną skórę nakładam maseczkę, którą kupiłam jakiś czas temu w ciemno i się zakochałam, także na pewno poświęcę jej czas w poście dotyczącym dobrych maseczek za grosze.



No mamy teraz chwilkę relaksu, siedzimy sobie spokojnie do czasu aż maseczka wyschnie.
Po zaschnięciu dokładnie spłukujemy wodą.
Stosuje ją już któryś raz i nie zawiodłam się. Można dostać 3 rodzaje tej maseczki, więc myślę, że każda/każdy znajdzie coś dla siebie :)

Następnie sięgam po płatki pod oczy, które swoją drogą kupiłam pierwszy raz, ale mam nadzieję, że dadzą radę. DEBIUT PRODUKTU.


Bardzo lubię stosować takie rzeczy, bo skóra pod oczami po ich zastosowaniu jest taka chętna, żeby współgrać z korektorem, że aż miło c:



Producent zaleca, żeby przed zastosowaniem włożyć je do lodówki. Tak też zrobiła. Po nałożeniu ich przez kilka chwil czułam lekkie pieczenie, ale było do wytrzymania. Po odczekaniu 30 minut, możemy je zdjąć, a to co po nich zostało, wklepujemy w skórę. Zadziałały! Skóra pod oczami była ładnie napięta i wygładzona. Jeszcze przez dłuższy czas, odczuwalny był przyjemny chłód pod oczami. Jedyne zastrzeżenie - zapach mi nie odpowiadał :c

Okej, po zastosowaniu tych produktów, wiem, że moja skóra jest już prawie gotowa, żeby zacząć malować. Przechodzę więc do dwóch ostatnich kroków, czyli tonik i krem.


Oba te produkty również znacie z pielęgnacji wieczornej i one też biorą udział w pielęgnacji porannej :) Oczywiście nie przecieram już tonikiem okolic oczu, bo nie chce zetrzeć pozostałości płatków.


I teraz w skrócie chciałabym przedstawić schemat mojego malowania:
1. Oczy
2. Twarz
3. Konturowanie
4. Brwi
5. Rzęsy
6. Usta

Jestem ogromnym zwolennikiem, żeby makijaż oka wykonywać w pierwszej kolejności. Jeżeli jakikolwiek cień się osypie, zawsze można wszystko ładnie powycierać i nie trzeba się martwić o podkład. Jeżeli podkład leci najpierw, a coś się osypie to niestety, ale bawimy się ponownie w nakładanie korektora/podkładu.

Także, przecieram twarz tonikiem i nakładam krem. Czekam chwilkę, żeby się wchłonął. Bardzo go lubię pod makijaż, jak dla mnie nadaje się super.

Teraz już mogę przejść do makijażu oka.

W pierwszej kolejności nakładam bazę z Inglota. Nie żałuje jej, pokrywam nią całą ruchomą powiekę i lecę z nią aż do brwi.

Paletki ze zdjęcia: Sleek, Paese, Makeup Revolution


Swatche kilku cieni ze wszystkich trzech paletek:

Jako pierwszy na powiece zawsze pojawia się cielisty cień, taka trochę ładniejsza wersja koloru mojej skóry. Jego nakładam pod łuk brwiowy i trochę poniżej, ponieważ on stworzy mi ładną bazę do blendowania. Następnie sięgam po cień ciemniejszy i nakładam go w kąciku zewnętrznym i kolistymi ruchami rozcieram go w górę. Najciemniejszym cieniem, konturuje powiekę, nakładając cień w kąciku zewnętrznym i rozcierając go w załamaniu powieki.
PRZEPRASZAM ZA BRAK ZDJĘĆ Z PROCESU NAKŁADANIA CIENI :C będą przy najbliższym tutorialu, żebym mogła lepiej Wam zobrazować to o czym mówię c:
Na tym etapie maluję też kreskę eyelinerem (nie wiem czemu eyeliner pojawia się na zdjęciu z tuszami, skoro ten krok wykonuje dużo wcześniej :>).

Tak jak wspomniałam, jeżeli coś mi się osypie po prostu wycieram i mogę już przejść do nakładania podkładu, korektora i pudru.


Rimmelek nie jest moim ekstra ulubieńcem, ale na obecną chwilę sięgam po niego najczęściej.
Podkład wklepuje gąbką. Następnie nakładam korektor: pod oczy, na nos, na drobnych nieprzyjaciół i na czoło. Jego również wklepuje gąbeczką. Jeżeli chodzi o puder, to nakładam go różnie, albo puszkiem, albo pędzlem, albo na mokro gąbką - dzisiaj wybieram właśnie ten sposób.

Okej, mamy już wyrównany koloryt, przykryte niedoskonałości i wszystko utrwalone, więc lecimy do konturowania :)



1 i 2 to bronzery i chciałam Wam właśnie tutaj zestawić te dwa, po które zazwyczaj sięgam. 1 raczej jest brany pod uwagę, w momencie kiedy trochę bardziej moja twarz jest opalona, bo po zimie kiedy jestem bladziochem, jego tendencja do wpadania w pomarańcz jeszcze bardziej się uaktywnia.
Sięgam dlatego po KOBO i nakładam go pod kości policzkowe, przy linii włosów, pod kośćmi żuchwy oraz pod dolną wargę.
Teraz czas na róż. Ten róż kocham czystą miłością, wypiekany z piękną złotą poświatą, no nie ma nic piękniejszego. No i on ląduje na policzkach. Blasku nigdy za dużo, więc przyszedł czas na rozświetlacz! On idzie na kości policzkowe, trochę na skronie oraz na łuk kupidyna.


Mamy już pięknie wykonturowaną i wymodelowaną twarz, ale brakuje nam jeszcze czegoś.... BRWI! :D
Sięgam więc po konturówkę do brwi z Inglota i zaczynam malowanie ich od zera, bo niestety nie mogę się za bardzo pochwalić swoimi naturalnymi.


Teraz wracamy ponownie do oczu.

Kiedy brwi już mam, precyzyjnym pędzelkiem jeszcze raz nakładam cielisty cień pod brew. Następnie biorę pędzel do blendowania i jeszcze raz rozcieram granice.
Łapię za zalotkę i podkręcam rzęsy. Jeżeli chodzi o tusze to lubię pracować dwoma. Najpierw maluje je tym pierwszym, z porządną, grubą szczotką, następnie rozczesuje je i wydłużam żółtym kolegą. Kiedy tusz przeschnie, zabieram się za dolną powiekę. W pierwszej kolejności przyciemniam linię dolnych rzęs, nie bojąc się wyjechać trochę niżej, w celu uzyskania bardziej przydymionego oczka. Później na linię wodą wędruje beżowa kredka, zawsze to super odświeża spojrzenia i otwiera oko. Teraz pozostaje nam tylko rozświetlić kącik wewnętrzny i wytuszować dolne rzęsy.



I ostatni etap, który sprawia mi najwięcej problemu.... USTA! Wybranie tej jednej jedynej szminki/pomadki graniczy z cudem hahah. Wszystkie są takie piękne. Wybrałam już chociaż te, które wpadają w rudości i czerwienie, więc powinno być trochę łatwiej.



Od dołu:

- Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick 06
- Lovely K Lips Milky Brown
- Golden Rose Velvet Matte Lipstick 20
- Golden Rose Velvet Matte Lipstick 23
- Golden Rose Velvet Matte Lipstick 22


Produkty jakich użyłam do wykonania makijażu:
  • INGLOT Eye Shadow Keeper
  • Paletka Sleek All Night Long
  • Paletka Makeup Revolution Chocolate Vice
  • Paletka Paese (kompozycja cieni własna)
  • Lovely eyeliner matte
  • Rimmel Match Perfection 100 Ivory
  • Essence Stay All Day 16h 10 Natural Beige
  • Ecocera puder ryżowy
  • KOBO bronzer 311 Nubian Desert
  • KOBO rozświeltacz 310 Moonlight
  • WIBO Ecstasy 1
  • INGLOT Konturówka do brwi 20
  • MAYBELLINE Lash Sensational
  • Lovely Pump Up
  • Golden Rose Velvet Matte Lipstick 23
A teraz czas na cudeńka, bez których wykonanie makijażu nie byłoby takie łatwe i przyjemne


Dzieciaczki jak zwykle nie zawiodły i wykonywanie makijażu przy ich użyciu to czysta przyjemność, w zasadzie makijaż robi się sam.


W głównych rolach wystąpili:
  • Gąbeczka a'la Beauty Blender
  • Zoeva 142
  • Hakuro H77
  • Zoeva 230
  • Zoeva 234
  • Zoeva 109
  • Zoeva 127
  • Zoeva 129
  • Zoeva 226
  • Zoeva 317
  • Blush


KONIEC :)


Z bez brwiowego człowieka, w człowieka, który może spokojnie wyjść na miasto :)

niedziela, 19 marca 2017

BLACK HEAD - Pilaten

TEST!
Tak jak już zapowiedziałam na facebook'u, oto dzisiaj przed Wam test, rozsławionej już czarnej maski! :D Wspomniałam również, że chce go w pewien sposób urozmaicić, więc wciągnęłam w to wszystko mojego mężczyznę. Będziecie mogli zatem zapoznać się z odczuciami kobiecymi oraz męskimi, jak i przy okazji zobaczyć jak maska działa na różnych typach cery. 

Zaczynajmy! 


Nie wiedziałam czy w ogóle się u mnie to sprawdzi, więc w pierwszej kolejności sięgnęłam po saszetki. Ja znalazłam je u siebie w Drogeriach Polskich - 2,99zł za sztukę. 

Na opakowaniu możemy przeczytać: Maseczka przeznaczona do systematycznego stosowania pielęgnacji cery tłustej i mieszanej (w szczególności), ze skłonnością do występowania zaskórników i wągrów oraz rozszerzonych porów skórnych. 

Po przeczytaniu tego, mówię, tak to jest coś dokładnie dla mnie. Nie muszę więc mówić, że pokładałam w niej ogromne nadzieje. 
Na przygotowaną wcześniej skórę, nałożyłam nam maski. Nie da się w nich niestety wyglądać dobrze :D 


Po pierwsze, myślałam, że jedna saszetka spokojnie starczy na całą twarz (jestem do tego przyzwyczajona, bo w przypadku prawie każdej maski, tak było). Tutaj niby twarz została pokryta, ale było widać, że jeszcze trochę brakuje. 
Samą maskę nakładać się przyjemnie i nie jest to skomplikowane. Moim zdaniem ładnie pachnie, natomiast mój mężczyzna nie czuł żadnego zapachu, więc musicie sami sprawdzić, albo któremuś z nas uwierzyć :D
Trochę trzeba czekać, aż zaschnie, a producent nie określa w jakim czasie to nastąpi. Zdążyliśmy więc dokończyć Star Wars'y, a maska zaschła. 
Okej, przejdźmy do zdejmowania. 
Jak wiadomo maska powinna ładnie zejść w całości, jako taki duży czarny płat. No i już tutaj zaczęły się schody. PRAWDOPODOBNIE jest to spowodowane tym, że było jej po prostu za mało na twarzy :c Odchodziła w takich większych kawałkach. Na moje pytanie: ,,czy boli?", nie otrzymałam odpowiedzi, więc zabrałam się za ściąganie swojej. I CO? Prawie się popłakałam :c Tutaj faceci mają lepiej, bo ze względu na to, że golą twarz, maska nie ciągnie przy zdejmowaniu, malutkich włosków na twarzy. W przypadku kobiet - dostajemy w gratisie depilacje. 
Zdjęłam tyle ile mogłam, resztę zmyłam, ponieważ bolało za mocno. 

Maskę testowaliśmy na dwóch typach cery: mieszana i sucha.
I powiem szczerze, że u nas nie zrobiła prawie nic? U niego było widać, że zdjęła suche skórki, u mnie natomiast nie wiele było czegokolwiek na masce po jej zdjęciu. Na pewno wygładziła twarz i pozbyliśmy się nadmiaru sebum. Pomimo walki przy ściąganiu, skóra nie była podrażniona. Po zdjęciu maski nie ma efektu ściągnięcia skóry, nie czuje się dyskomfortu. Nie zdziałała nic na polu, do którego jest głównie przeznaczona, czyli do walki z wągrami i zaskórnikami. A na to liczyłam najbardziej. 

Podsumowując: 

+ gładka i miękka twarz
+ zdjęty nadmiar sebum
+ rano, twarz nadal gładka i bez nadmiaru sebum 
+ nie podrażnia 
+ nie ma efektu ściągnięcia skóry 
 

- ból przy ściąganiu
- nie zrobiła nic z wągrami 
- mała zawartość w opakowaniu 

Jak dla mnie maska godna uwagi, bo podejrzewam, że może więcej zdziałać przy regularnym stosowaniu. Tak jak wskazuje producent, polecam bardziej do skóry tłustej i mieszanej, chociaż przy suchej też nie zrobiła krzywdy. Tak jak wspomniałam, uwagi godna, ale u mnie nie wywołała WOW. Znam lepsze i co najważniejsze o, o wiele lepszym działaniu.
Jakby były jeszcze jakieś pytania, a nie padła odpowiedź na nie w notce to proszę śmiało.
 

A na sam koniec recenzja mojego mężczyzny:

,,Ile jej dajesz?"
,,Szczerze? 1. Chociaż właściwie dałbym 0".


Możecie zasugerować się albo krytycznym nim, albo mną, ale na pewno uważajcie przy ściąganiu, bo naprawdę może zaboleć :D

Dziękuję za poświęcony czas i życzę udanej niedzieli!

wtorek, 14 marca 2017

Wieczorna rutyna

Zanim w ogóle przejdę do tematów makijażowych, chce poświęcić trochę uwagi pielęgnacji.

Jest ona na tyle istotna, że nie chce wszystkich informacji wpychać do jednego wpisu, dlatego postanowiłam, że pojawią się dwa. Jeden będzie dotyczył pielęgnacji wieczornej, drugi porannej :)

Przede wszystkim bez dobrej pielęgnacji, nie ma dobrego makijażu. Nawet najlepszy podkład straci swój urok, kiedy trafi na przesuszoną buźkę i podkreśli to czego nie powinien. Ważną kwestią jest też po prostu odpowiedni dobór kosmetyków do naszej cery, potrzeb oraz wieku.

Nie chce, żeby post zrobił się nudny i żeby wnosił tyle co nic, dlatego postanowiłam, że oprócz podzielenia się z Wami tym, po co ja najchętniej sięgam, przy okazji zrobię recenzję każdego produkty, który się tu pojawi.

Krok pierwszy
Demakijaż

Testowałam naprawdę sporą ilość różnego rodzaju mleczek/płynów micelarnych/płynów dwufazowych/olei naturalnych, aż w końcu trafiłam na cudo! Olejek firmy Evree. A dokładniej Evree regenerujący demakijaż oczu.

Produkt posiada w sobie mieszankę 3 olejków:
Olejek rycynowy - odpowiada za odbudowę struktury włosków rzęs oraz wspomaga ich porost
Olejek makadamia - regeneruje i poprawia elastyczność naskórka
Olejek z ostropestu - chroni naturalną warstwę lipidową skóry

Ja używam go na dwa sposoby.

Sposób I
Biorę z 5-6 wacików kosmetycznych i nasączam je wodą. Następnie wyciskam jej nadmiar i na taki mokry płatek wylewam trochę olejku. Taką mieszankę przykładam najpierw do oczu, a później przecieram całą twarz. Co jakiś czas przejeżdżam twarz samym mokrym wacikiem, następnie ponownie wacikiem z olejkiem.

Sposób II
Zwilżam ręce pod kranem i mokrymi rękami dotykam twarz. Następnie wylewam trochę olejku na ręce i kolistymi ruchami masuję całą twarz, oczy, policzki, usta, brodę, czoło. Kiedy widzę, że większość makijażu się już rozpuściła, biorę mokry płatek kosmetyczny i wycieram nim twarz. Całą czynność powtarzam dwa razy.

Co obiecuje nam producent?
Czysta, wolna od zanieczyszczeń i nawet wodoodpornego makijażu skóra. Wzmocnione, grube, gęste i lśniące rzęsy. Po demakijażu wyraźnie mniej rzęs pozostaje na waciku.

Moja recenzja
Ja jestem absolutnie zakochana w tym produkcie! Sama nie wiem, które to już opakowanie zużywam, ale z pewnością nadal będę kontynuować wykonywanie demakijażu właśnie nim. Wszystko to, co obiecuje producent u mnie jak najbardziej się spełniło. Rzęsy stały się mocne i grube, a przede wszystkim ich wzrost się przyspieszył. Jeżeli chodzi o mniejszą ilość pozostałych rzęs na waciku, nie zauważyłam różnicy, ponieważ nigdy nie miałam jakiegoś szczególnego problemu z ich wypadaniem. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam do tego produktu to to, że mogłoby być go więcej w opakowaniu, niestety za szybko mi się kończy :c Problem z tym produktem mogą mieć osoby, które są uczulone na któryś z olejków zawartych w składzie.




Po zastosowaniu olejku, sięgam po łagodny płyn micelarny-tonik 2w1 z Tołpy. Bardzo lubię takie rozwiązania, gdzie mam jeden produkt, ale o dwóch zastosowaniach. Właśnie dzięki temu ograniczam się do jednego kosmetyku, a wykorzystuje go i do wieczornej i do porannej pielęgnacji.

Tutaj już wylewam trochę na suchy wacik i przecieram całą twarz. Ten zabieg pozwala mi na zebranie nadmiaru olejku (jeżeli czasami przesadzę c:) oraz na pozbycie się resztek makijażu, z którymi nie poradził sobie olejek. Od razu czuć, że twarz jest podwójnie oczyszczona. I w tym przypadku wykorzystuje płyn micelarny, który zawiera w sobie ten produkt.


Co obiecuje nam producent?
Działa na dwa sposoby: łagodnie oczyszcza i tonizuje skórę. Można go używać również do demakijażu oczu i ust. Nawilża i łagodzi podrażnienia. Odświeża i przywraca komfort. Jest przeznaczony do stosowania bez użycia wody.

Moja recenzja
Przede wszystkim, co najważniejsze, moja skóra bardzo się po nim uspokoiła. Nie wydziela już nadmiaru sebum, ten kosmetyk pomógł mi również w zatrzymaniu wyskakujących nieprzyjaciół. U mnie nie powoduje żadnych podrażnień, twarz jest nawilżona i odświeżona, więc producent mnie nie okłamał c: Nie wiem do końca czy ten produkt daje radę, jeżeli chodzi o pełen demakijaż, ponieważ nigdy nie używałam go w ten sposób, u mnie ma on tylko domyć resztki kosmetyków, które pozostały oraz w porannej pielęgnacji ma spełniać funkcję toniku. Jest to naprawdę dobry produkt, ale nie jest niezastąpiony. Znam równie dobre, ale mogę z czystym sumieniem go polecić. No i dla wszystkich tych, który tak jak ja zwracają na to uwagę: bardzo ładnie pachnie! :D

Krok drugi

Mycie twarzy

Bardzo chętnie sięgam po żelo-peelingi, które są przeznaczone do codziennej pielęgnacji. A kupując wcześniejszy produkt natchnęłam się właśnie na oczyszczający żel-peeling do mycia twarz i postanowiłam go wypróbować.

Tutaj po prostu wylewam na łapki, rozprowadzam kolistymi ruchami na wilgotnej twarzy, następnie spłukuje.

Co obiecuje nam producent?
Usuwa zanieczyszczenia i stopniowo złuszcza zrogowaciały naskórek. Odbudowuje i oczyszcza pory. Wspomaga redukcję niedoskonałości i ogranicza powstawanie zaskórników. Usuwa nadmiar sebum i zapobiega błyszczeniu. Pozostawia skórę wygładzoną i odświeżoną.

Moja recenzja
Zawsze po użyciu czuję przyjemne uczucie chłodu na twarzy, a to dzięki zawartemu w produkcie soku z mięty. Produkt jest przeznaczony do codziennego użytku, rano, jak i wieczorem i jeżeli chodzi o mnie, to jak najbardziej mogę go w taki sposób stosować, ponieważ drobinki w nim zawarte są delikatne, ale robią swoje. Ani razu mnie nie podrażnił, a to jest dla mnie bardzo istotne w produkcie, który ma kontakt z moją twarzą codziennie. Tak samo jak w przypadku płynu 2w1 Tołpa, tutaj też moja skóra się uspokoiła. Błyszczenie się ograniczyło, a twarz jest gładziutka po każdym zastosowaniu. Kupię ponownie!


Krok trzeci

Tonizacja/krem

Gdy jestem już po umyciu twarzy, ponownie sięgam po płyn micelarny-tonik 2w1. I również ponownie na wacik i przecieram całą twarz. Ten krok nie jest konieczny, ale ja lubię wykonać taki zabieg przed nałożeniem kremu. Mam wtedy 100% pewności, że skóra jest czysta i że nie ma na niej żadnych pozostałości po np. odżywce do włosów, która gdzieś się nie spłukała.

Następnie sięgam po krem.


Nigdy nie miałam problemów z przesuszoną buzią, ale w pewnym momencie i to mnie dopadło. Wpadłam do sklepu, ale nie miałam czasu, żeby znaleźć coś sprawdzonego czy polecanego, więc stwierdziłam, że pójdę najprostszą drogą, zwłaszcza, że używałam już kosmetyków Alterra do włosów i sprawdzały się super. No i co? Strzał w dziesiątkę. Nie podrażnia, nawilża, ładnie pachnie, nie zapycha. Sprostał wszystkim wymaganiom i od tego czasu jest już ze mną. To już moje kolejne opakowanie i dopóki nie znajdę niczego lepszego pozostanę przy nim.

Niestety nie pamiętam co obiecywał producent, bo nie mam już kartonika, ale jeżeli ktoś oczekuje dobrego nawilżenia, zero oznak podrażnienia to polecam sięgnąć po ten produkt, zwłaszcza, że kosztuje grosze.

Krok czwarty

Oczy

Ja niestety należę do tych osób, które okolice oczy mają bardzo wrażliwe i w momencie, kiedy chociażby poleci łezka już czuję pieczenie w kąciku. I czy zawieje lekki wiatr itp., moje oczy łzawią :c Był też moment, kiedy trafiłam na nieodpowiednią bazę pod cienie i wysuszyła mi ona okropnie powieki. Ten żel okazał się ratunkiem.

A najmilsze jest to, że super się sprawdził, a tak właściwie dostałam go, a został kupiony w ciemno.

Ja nakładając krem na twarz omijam okolice oczu i tam właśnie wędruje żel do powiek i pod oczy. Całą górną powiekę nim smaruje jak i okolice pod oczami.


Co obiecuje nam producent?
Żel usuwa zmęczenie i łzawienie oczu. Ulga i ukojenie dla obolałej skóry okolic oczu.

Moja recenzja.
JEŻELI TWOJE OCZY ŁZAWIĄ TO WŁAŚNIE PRZESTANĄ. I to jest dla mnie najważniejsze działanie tego żelu. Co za tym idzie, równie dobrze sobie radzi z podrażnionymi kącikami.


Krok piąty 

Usta

Nie będę pisała, co obiecuje producent :D Bo przede wszystkim ma to inne zastosowanie, niż to do czego ja wykorzystuje ten produkt. Ważne jest to, że produkt zawiera 100% wysokooczyszczonej lanoliny i że ma skutecznie nawilżać, natłuszczać i zmiękczać naskórek.

Nie jestem jedyna, która stosuje to jako balsam do ust na noc, bo pewnie nie jedna się taka znajdzie.

Produkt jest w tym temacie fenomenalny! Rano budzisz się z super miękkimi, nawilżonymi ustami. Polecam naprawdę, daje radę z nawet okropnie popękanymi ustami!

I tak oto dochodzimy do końca mojej wieczornej pielęgnacji. Gdyby kogoś zdziwiło, czemu każdy produkt to tylko ochy i achy, zaznaczam, że to już są wyszukane produkty, których używam od jakiegoś czasu i świetnie się sprawdzają. Oczywiście jestem cały czas otwarta na nowe propozycje i chętnie przetestuję coś, co może zechcecie mi polecić.

Jeżeli jeszcze nie bardzo lubisz wieczorną pielęgnację, bądź też jest ona ograniczona, to zachęcam do spróbowania, bo naprawdę nie zajmuje to dużo czasu (a ja wiem, że moja skóra ponownie mi rano podziękuje).


Jeżeli dotarłaś/dotarłeś do końca to serdecznie Ci dziękuję za uwagę i zapraszam do dalszego śledzenia bloga! :D

sobota, 11 marca 2017

Start! : D

Tak się cieszę, że wszystko nabrało takiego tempa, że tak właściwie już mogę w pełni zaczynać! : D


Pierwsze wpisy są zawsze dla mnie ciężkie, bo w sumie nic nie wnoszą i chyba nie są też do końca potrzebne, ale uznałam, że wypada. 

Przede wszystkim chce jeszcze raz podziękować osobom, które przyczyniły się do powstania tej strony, czy to w sposób tworzący czy po prostu wspierający mnie. Oni doskonale wiedzą o kim mówię ;)
Wielkie podziękowania dla autorki szablonu, która zadbała o połączenie przejrzystości z estetyką, po to, żebyście mogły i mogli z czystą przyjemnością obserwować moje poczynania. 

Chciałabym jeszcze wspomnieć czego możecie się spodziewać i jaki jest mój pomysł na to wszystko. 

Na pewno pojawią się na blogu recenzje, różnego rodzaju kosmetyków. Takie recenzje, które sama chciałabym przeczytać w momencie kiedy zastanawiam się, który produkt będzie lepszy, ale również takie, które zachęcą mnie do kupna lub do zupełnego zrezygnowania z danej rzeczy. 
Chciałabym też zaprezentować Wam moje pielęgnacyjne rutyny, podzielić się trikami, które sama wypracowałam, albo opowiem, o sprawach, z których większość z nas zdaje sobie sprawę, ale albo potwierdzę ich skuteczność albo potępię :D
Z tego względu, że sama jestem żywo zainteresowana tematem ulubieńców roku/miesiąca, na pewno tego typu wpisy pojawią się też u mnie.
Przewiduję również inne formy przekazywania informacji, na przykład w formie filmów itp. Wszystko wyjdzie w trakcie, ale myślę, że taka odmienność będzie dla Was jak najbardziej ciekawa, zwłaszcza, że zawsze do filmu można też zaprosić jakiegoś gościa i  w ten sposób urozmaicić wpis :D 
No i bez wątpienia, będę chciała zaprezentować Wa swoje makijaże. Zapewne pojawią się też tutoriale, gdzie ukażę Wam krok po kroku jak wykonać daną czynność. 
Przewiduję też wpisy, gdzie będę wypowiadała się na temat tego jak ja podchodzę do makijażu, czym on tak naprawdę dla mnie jest, czy jestem uzależniona od kupowania kosmetyków :D, oraz jak otoczenie reaguje na to wszystko i w jaki sposób mnie postrzegają, bo wbrew pozorom już różne sytuacje się zdarzały : D
Dużą uwagę poświecę też pielęgnacji, bo bez niej nie ma niczego i nawet najpiękniejszy makijaż będzie wyglądał źle na przesuszonej buźce. 
Pewnie z biegiem czasu pojawią się jeszcze inne pomysły, inspiracje a to co będę chciała Wam tu zaprezentować, ale to wszystko w swoim czasie!

Póki co cieszę się ogromnie, że wszystko powstaje i idzie w dobrym kierunku! c:
Liczę też na Wasz udział, bo ja też tu jestem po to, żeby się dalej rozwijać i uczyć, dlatego każda Wasza rada, wskazówka czy wiadomość, będzie dla mnie ogromnie ważna c:
A więc:

Serdecznie zapraszam do obserwowania bloga, jak i facebook'a, oraz proszę o kibicowanie mi, bo systematyczność nie jest moją mocną stroną, a naprawdę chce się tego nauczyć, a wiem, że regularne wpisy mogą mi w tym pomóc! 

Życzę udanej soboty i już dziękuję, że chciało Ci się zajrzeć i przeczytać pierwszy wpis! <3 



Wyszukiwarka