środa, 17 października 2018

Znalazłam podkład idealny?

Nie wiem czy kiedykolwiek przeszło mi przez myśl, że powstanie post o takim tytule. Podkłady to ogólnie temat rzeka, a podkład idealny to już w ogóle. Czy w ogóle istnieje podkład idealny? Czy podkład idealny powinien być również podkładem uniwersalnym? Takie pytania można zadawać i zadawać, ja postaram się odpowiedzieć na kilka z nich, bo....... ja chyba właśnie go znalazłam!

Słowem wstępu, już nawet nie wiem czy wypada przepraszać, za nawet nie wiem jak to określić przerwę? Bo to nie była przerwa, to było wręcz zawieszenie wszystkiego. Niestety sporo czynników na to wpłynęło, a w głównej mierze cechy, których bardzo u siebie nie lubię, czyli lenistwo i zapominalstwo. Oczywiście nie oznacza to, że przez ten czas nie testowałam nic nowego, bo nowości u mnie mnóstwo, ale produkt, który chce Wam dziś przedstawić wywarł na mnie takie wrażenie, że aż zmotywowało mnie to do podjęcia tego ,,wielkiego wysiłku" jakim jest napisanie posta ; )

Okej, przejdźmy do tego co najważniejsze, czyli do produkty Loreal, który wywarł na mnie takie wrażenie, że nie wyobrażam sobie na obecną chwilę funkcjonowanie bez niego.

Zacznę od tego, że ja jednak jestem z tych osób, które uwielbiają porządne krycie, nie wybieram go na jakieś szczególne okazje, ale jednak cenię je sobie na co dzień chociażby z tego względu, że mojej cerze daleko do pięknej i jednolitej. Co do typu mojej cery, nie mogę tego aż tak sprecyzować, bo czasami jest to mieszana w stronę tłustej, a czasami jest tak przesuszona, że kąpiel w oleju by jej nie pomogła. Obecnie jestem na etapie mieszanej w kierunku do przetłuszczającej się w strefie T, głównie na nosie.

Czego oczekuję od podkładu? 

Niestety jestem z tej grupy, której prawie żaden podkład nie do końca odpowiada. Moja twarz ma tendencje do robienie z każdego podkładu, podkładu o trwałości 1h ; ) Dodatkowo widoczne pory, czy problemy z trwałością na nosie zwłaszcza zimą to u mnie norma. Pogodziłam się wiec z tym, że częściej niż inni muszę się przypudrować w ciągu dnia. Nie znałam też uczucia komfortu, że makijaż po prostu wygląda dobrze, a to jest jedna z najgorszych rzeczy, kiedy w natłoku codziennych spraw, ma się jeszcze z tyłu głowy, że już wygląda się jak dyskotekowa kula. Ja naprawdę chcę mieć pewność, że wszystko wygląda świeżo, zdrowo i ogólnie bez zarzutu, a nie co sekundę sprawdzanie czy coś gdzieś się przypadkiem nie świeci, nie starło itd. Wiadomo, że w ciągu dnia, a w lecie to już w ogóle, ta skóra będzie się przetłuszczać itd, jednak ja uparcie cały czas szukałam takiego produktu, który zaspokoi moje potrzeby w 100%.

Pełne krycie, trwałość od rana do wieczora, zero pudrowania w ciągu dnia, zero uczucia ciężkości, zero problemów z zapychaniem, zero problemów ogólnie - wydawałoby się niemożliwe...... a jednak!


Oto moje wybawienie:


Właściwie wcale nie planowałam, że go kupię, trafił do koszyka przez przypadek, bo polowałam na inny podkład tej marki. Podchodziłam do niego dość sceptycznie, bo już dawno przestałam wierzyć w 24-ro godzinną trwałość. Trochę zniechęcona, po dość długim dobrze odpowiedniego koloru, dałam mu szanse.
Kupiłam go oczywiście w czasie promocji w Rossmannie, bo obiecałam sobie, że nie kupię nic nowego, dopóki nie wykorzystam tego wszystkiego co obecnie posiadam, ale halo? Promocja w Rossamnnie to jak święto, więc grzech nie pójść i nie skorzystać. Bo przecież w tym monecie potrzebujemy wszystkiego, 5 podkładów, 3 bronzerów, 10 rozświetlaczy, no i oczywiście 30 pomadek różniących się o ton ;))
Nauczona doświadczeniem z podkładem pochodzącym z szafy Loreal'a, wiedziałam, ze kolorem będzie mega problem, bo niestety ale wszystkie podkłady, które od nich posiadam niesamowicie ciemnieją. A, że ja należę do bladziochów i to jeszcze z maksymalną ilością różowego pigmentu, nie chciałam raczej skończyć z różową szyją i pomarańczowym pyszczkiem ; ) spędziłam naprawdę godziny porównując kolor 11 (Vanilla o ile dobrze pamiętam) i 12 NATURAL ROSE. A, że drogeryjne światła bardzo sprzyja doborze koloru, w końcu zdecydowałam się na 12, które wbrew pozorom wypadła jaśniej od 11.
Niestety, oksydacja tutaj też nastąpiła. Więc znowu rozczarowanie, ubolewanie, omatkomatko jak to dwa nowe podkłady i każdy pójdzie dalej w świat, bo znowu drogerie nie są w stanie zaoferować nic dla najbledszych.
I tutaj na szczęście przypomniałam sobie o kolejnym zbawieniu, czyli o mikserze białym z NYX.
Więc dzieeeeeń dobry Douglassss



Uwielbiam go za to, że nie wpływam on w ogóle na właściwości podkładu, robi tylko to co powinien, czyli idealnie rozjaśnia nam podkład. Dzięki niemu, produkt Loreala stał się tym idealnym!

Wracając do bohatera postu, jestem w stanie zbudować nim takie krycie, które zadowala mnie w 100% czyli powiedzmy szpachla ; ) Cera jest przepięknie ujednolicona. Podkład ma właściwości zastygające co dodatkowo wpływa na jego trwałość, dzięki temu nie zauważyłam żadnego ścierania się, a niestety wróciła mi tendencja do dotykania twarzy w ciągu dnia. ALE! co jest dla mnie najważniejsze, to jest podkład, który wytrzymał mi 12 godzin bez świecenia! Dosłownie jak przypudrowałam twarz rano, ani razu nie musiałam poprawiać go w ciągu dnia. Z przyzwyczajenia sięgałam po lusterko, żeby sprawdzić jak tam i gdzie trzeba wjechać z kolegą pudrem, a tu nic! Myślę, no okej, 4h może akurat dał radę, ale po upływie kolejnych godzin sytuacja wyglądała tak samo. Zero jakiegokolwiek świecenia. Gdy weszłam do domu, miałam jeszcze tyle pracy, ze zmycie makijażu było naprawdę ostatnią rzeczą, o której wtedy myślałam. Gdy nadszedł jednak czas demakijażu, dokładnie przyjrzałam się w lusterku, jak się sprawy mają. Po 12 godzinach wyglądałam jakbym dopiero co go nałożyła. Przeżyłam taki szok, bo zawsze pod koniec dnia, demakijaż jest czymś o czym marzę, żeby zmyć już tą tragedię, bo nie da się już na to patrzeć, a tutaj spokojnie mogłabym jeszcze chodzić w nim myślę, że spokojnie kolejne godziny. Nie miał żadnego wspomagania, bo pielęgnacja i bazy były dokładnie takie same, jak te co używam na co dzień, Puder też nie mógł mu szczególnie pomoc, bo też był to puder, który stosuje na co dzień. No ogólnie szok. Ale, ze wiem, że pierwsze wrażanie bywa złudne, dałam mu czas i używałam cały czas przez następne dni. Sytuacja była dokładnie taka sama. No fenomen. A co najlepsze, przy tak mocnym kryciu i zastyganiu, w ciągu dnia w ogóle zapominam, ze mam nałożony podkład, nie czuć go na skórze.
Obecnie nie sięgam po nic innego. Podkłady które kupiłam wraz z nim nawet nie zostały jeszcze ani razu otwarte, bo nie mam zamiaru póki co go zmieniać. Jest to totalny pewniak, który jeszcze mnie nie zawiódł, wiec rano nawet się nie zastanawiam tylko od razu sięgam po niego.

A teraz zbierzmy to w całość:

Podkład występuje w 5 odcieniach, jego cena regularna to 61,99 zł. Można jak najbardziej stopniować jego krycie od średniego do mocnego. Zastyga, więc super wpływa to na jego trwałość. Nie czuć go na twarzy w ciągu dnia. I jeszcze raz na plus trwałość, trwałość, trwałość!
Jedyny minus to gama kolorystyczna i niestety to, że ciemnieje, ale można wybrnąć z tego właśnie mieszając go np, z mixerem z NYX'a.

Obecnie mój duet idealny i pokuszę się o stwierdzenie, że na obecną chwilę znalazłam podkład dla mnie idealny! <3


Baaardzo dziękuję za uwagę i dobrniecie do końca i do następnego!

sobota, 5 sierpnia 2017

CATRICE HD LIQUID COVERAGE - zło w ładnym opakowaniu?

Cześć wszystkim! : )

Jak już widać po tytule wpisu, również w moje ręce wpadł podkład z Catrice HD LIQUID COVERAGE. Rozstał on już na tyle rozsławiony, że chyba nie muszę go jakoś szczególnie przedstawiać. W momencie, kiedy pojawił się on na rynku, zyskał bardzo dużą popularność, a znalezienie go w drogerii graniczyło z cudem. Pomimo, że nie polowałam na niego jakoś specjalnie, zawsze będąc na zakupach spoglądałam czy jest dostępny. Bardzo często go jednak nie było, a jak już był, to dostępny tylko w najciemniejszym odcieniu. Tak jak mówię, nie zależało mi na nim jakoś specjalnie, więc po prostu z ciekawości zerkałam, czy nadal jest tak rozchwytywany.
Jakoś chyba tydzień temu? Będą w Drogeriach polskich zauważyłam, że jest, i to nawet jest najjaśniejszy odcień (co prawda został jeden), no ale był. Krążyłam obok niego i krążyłam, aż w końcu mówię: ,,a wezmę, zobaczę". Trafiłam zupełnie przez przypadek jeszcze na promocję i zapłaciłam za niego jakoś 22,99 zł? Więc całkiem nieźle.




Okej, szybkie info dotyczące tego co oferuje producent, jaka cena itd.

Maksymalna cena detaliczna to 28,99 zł, więc porównywalna z Rimmelem, Astorem, Revlonem itd.
Producent mówi nam, że podkład ma lekką formułę, gwarantuje wysokie krycie, przy zachowaniu naturalnego wyglądu, czyli nie powinno być efektu maski. Podkład ma dawać efekt drugiej skóry, a także nadawać się do sesji zdjęciowych, dzięki efektowi ,,High Definition".



Czytając takie coś, myślę, że połowa, jak nie większość, pomyśli: podkład marzenie, już tylko on, w końcu podkład idealny, o tak, biorę od razu, na pewno będzie ekstra.
Patrząc na recenzje, np. youtuberek, również można mylnie wystawić mu ocenę 10/10, ponieważ filmy, które oglądałam na jego temat raczej wskazywały na ochy i achy.
Jednak, im więcej ludzi zaczęło go używać, zdania zaczęły być podzielony, aż w końcu kojarzył mi się on z dwoma stwierdzeniami: ,,idealny", albo ,,zapycha".
Wszystko co się dało już zostało przeczytanie, zobaczone, więc pozostało mi samodzielnie go przetestować i wystawić mu ocenę.  Zacznijmy więc:

Tak jak już wspomniała, fajnie, że udało mi się go kupić w promocyjnej cenie. Podkład aplikujemy przy pomocy pipety. Mi akurat taka forma nie przeszkadza, a nawet jest na plus, ale czytałam, że dla niektórych jest to zmora. Ja akurat zwracam uwagę również na to, jak kosmetyk wygląda i przyznam, że akurat buteleczką jestem zachwycona. Nie dość, że jest naprawdę porządna, to jeszcze naprawdę ładnie się prezentuje. Wybrałam odcień 010 LIGHT BEIGE. Kolor naprawdę bardzo ładny, powiedziałabym, że idealny dla mnie, pięknie się stapia ze skórą, nie odcina, się, kolor trafiony w dziesiątkę. Krycie porządne, bardzo dobre, zakrywa właściwie wszystko, więc tutaj duży plus, bo ja akurat lubię bardzo mieć dobrze wyrównany koloryt, zakryte to i tamto co mi nie odpowiada, także to na wielki plus. Często spotykałam się z opinią, że ciężko się nakłada, że byt szybko zastyga. Ja tego nie odczułam, wcale nie musiałam pracować z nim jakoś ekstra szybko, w moim normalnym, codziennym tempie go nakładałam i zachowywał się bardzo ładnie. Mam takie odczucia możne dlatego, ze miałam okazję pracować z All Nighter'em z Urban Decay, który zastygał naprawdę szybkooo i trzeba było swoje ruchy przyspieszyć. Ten natomiast moim zdaniem, nakłada się bardzo komfortowo. Aaa! Ja nakładałam go tylko przy pomocy gąbki, ani razu pędzlem, ani razu palcami.
Okej i to chyba na tyle zachwytów, ponieważ reszta jeżeli chodzi o niego to niestety, ale tragedia...

Ja dałam mu trzy szanse, zdał jedną, ale też nie w 100%

1. Krem, podkład, puder

Specjalnie nie aplikowałam nic nowego, tylko to co mi się sprawdza, żeby dać mu szanse i przy okazji, mieć świadomość czy to on nie zdaje testu. Czyli standardowo krem z Ziaji, który noszę zawsze pod makijaż od długiego czasu i zawsze się sprawdzał i puder z WET N WILD, który też od dłuższego czasu testuje i byłam z niego zawsze zadowolona.
Co się działo?
Na początki wszystko pięknie, ładnie, podkład wyglądał idealnie po nałożeniu i przypudrowaniu możne godzinę, max półtora. Świeciłam się okropnie, pory były maksymalnie podkreślone. Zważył się niesamowicie. Jak zobaczyłam to po powrocie do domu, byłam załamana, bo chyba jeszcze nigdy moja twarz nie wyglądała tak źle przy jakimkolwiek podkładzie. Wyglądało to na tyle źle, że bałam się go następnego dnia nałożyć do pracy, wiedząc, że będzie musiał wytrzymać jeszcze dłużej i że chciałabym się jakoś prezentować wśród ludzi. Postanowiłam, że dam mu drugą szansę, ale naprawdę pełna obaw.

2. Krem, podkład

Oglądając, któraś z kolei recenzję, zauważyłam, że nie każdy go przypudrowuje. Pomyślałam, że może wcale to nie jest głupie, bo przecież, jak zastygnął to trzymał mat i wyglądał nie najgorzej, a może przez puder, czyli dodatkowe obciążenie, sama mu zaszkodziłam. Przeszłam więc do opcji numer dwa, czyli nałożyłam tylko krem i podkład.
Uzyskałam to samo co wcześniej, było super przez półtora godziny. Producent zapewnia nas o 24h.... ja wiem, że chyba nic tyle nie wytrzyma, ale wydaje mi się, że wymaganie chociażby tych 8 godzin nie jest przesadą.

3. Podkład, puder

Ja wiem, że mam cerę, która lubi się przetłuszczać w strefie T, ale robię wszystko, żeby pielęgnacja była jak najbardziej dopasowana do potrzeb mojej skóry, ale wpadłam na ostatni pomysł. Nie nałożę, kremu. Może to coś da, może akurat ten krem nie współgra z tym podkładem, może w te upały naprawdę lepiej postawić na ograniczenie produktów na twarzy.
Okej, wiec na przygotowaną skórę, nałożyłam podkład i przypudrowałam go, tym razem innym pudrem. Postawiłam na puder z Eko cery ryżowy. Wyglądał ładnie, naprawdę ładnie, machnęłam już ręką, na trochę zbyt podkreślone pory. No i tutaj podkład wytrzymał najdłużej i wyglądał nawet przyzwoicie. Przetarł się tylko na nosie, ale to wina okularów.
Ten sposób noszenia go, były może i okej, gdyby nie to, ze dopadła mnie chyba największa zmora tego podkładu, czyli zapychanie.

No niestety, ale jak już zauważyłam, że zaczęło mnie wysypywać, powiedziałam nie. Ani idealny kolor, ani mat, ani krycie, nie będzie nigdy dla mnie ważniejsze niż stan mojej skóry.
Wolę zrezygnować z niego, póki nie jest jeszcze za późno.

Krótkie podsumowanie:

Plusy:
+ kolor
+ krycie
+ zapach (naprawdę bardzo przyjemny)
+ opakowanie

Minusy:
- zapycha
- jak dla mnie nie utrzymuje matu
- waży się



Tak więc, no niestety, podkład nie dla mnie. Jeżeli mam cały czas się martwić o to, czy wygląda dobrze, podziękuje. Jeżeli godzina matu ma skutkować zapychaniem i pogorszeniem się cery, podziękuje trzy raz.
Szkoda, naprawdę szkoda bo zapowiadał się dobrze, kolor super, krycie naprawdę dobre, godzinny mat też okej.
Nie wiem jak zachowuje się on w inne pory roku, może akurat w moim przypadku lato mu nie służy? Może wrócę do niego za jakiś czas, żeby przetestować, jak się zachowuje w innych warunkach, jednak będę bardzo ostrożna jeżeli chodzi o powstawanie niedoskonałości po jego zastosowaniu.
No nic, także tak jak mówi nam tytuł, jest to zło w ładnym opakowaniu. Jednak nie dam mu zera, bo pewne obietnice spełnia i znam jeszcze gorszy podkład haha, więc myślę, że 3/10 jest sprawiedliwą oceną.
Mam nadzieję, że może w przyszłości zostanie on dopracowany, bo jest to dobrze rokujący produkt, ale trzeba nad nim jeszcze popracować, bo ma on powodować, że czujemy się dobrze, pewnie, ma upiększać, a nie dodawać zmartwień ; )
Małe zazdroszczenie tym, u których się sprawdził, natomiast ja przestrzegam, żeby nie ufać mu w 100% i obserwować uważnie, bo zawsze zapobieganie lepsze od leczenia :)

Wyszukiwarka